Prof. Lew-Starowicz: Współczesne podejście do pracy opiera się na maksymalnej wydajności. Nie uwzględnia ludzkich słabości i samopoczucia
– Dlaczego w firmach jest stół do piłkarzyków, a nie ma darmowych tamponów? – pytają autorzy badania "Okresy w pracy". Przygotowała je zagraniczna platforma Vulvani, zajmująca się normalizacją tematów tabu. To nie przypadek – kwestią zdrowia menstruacyjnego zajmują się dziś przede wszystkim organizacje pozarządowe.
W Polsce temat podjął m.in. program Cykl Kariery, inicjatywa Kulczyk Foundation, która porusza kwestię równości płci oraz jej znaczeń w życiu zawodowym. O miesiączkę w pracy, wpływ zdrowia menstruacyjnego na funkcjonowanie firmy czy zmianę stereotypowego języka dotyczącego kobiet pytamy prof. Michała Lwa-Starowicza, kierownika Kliniki Psychiatrii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie.
Agnieszka Jarosz: Jak menstruacja wpływa na funkcjonowanie firmy, a także relacje pomiędzy pracownikami? Czy w ogóle wpływa?
Prof. Michał Lew-Starowicz: Wpływa nie tyle sama menstruacja, ale fakt, że wiele kobiet w tym czasie odczuwa uciążliwe dolegliwości takie jak ból, osłabienie czy objawy żołądkowo-jelitowe. W związku z tymi objawami mogą czuć się gorzej także psychicznie i mieć trudności z wykonywaniem zadań w pracy i w kontaktach z otoczeniem.
Co zrobić, by miejsce pracy było przyjazne kobietom? Także w trudnych dla nich chwilach?
Nie ograniczałbym tego ani do kobiet, ani do okresu menstruacji. Współczesne, dominujące podejście do pracy opiera się na oczekiwaniu maksymalnej wydajności. Nie uwzględnia ludzkich słabości i okresów gorszego samopoczucia. Umiejętność wspierania się w takich sytuacjach przez współpracowników jest jednym z istotnych, choć często pomijanych elementów w pracy dobrego zespołu. To element kultury pracy, w dużej mierze zależny od stylu wprowadzanego przez liderów zespołu lub przełożonych.
Ten styl to także język, którym się posługujemy. A który wciąż w dużym stopniu opiera się na stereotypach. "Dziś nic do niej nie mów, bo ma okres" albo "jest wkurzona, bo ma trudne dni".
Stereotypy sprowadzają ludzi, bądź sytuacje do jednego mianownika. Nie dają szansy wyjścia poza schemat. Powinniśmy być bardziej wrażliwi na język, który nadaje znaczenie opisywanym sytuacjom. Czy rzeczywiście mamy nie odzywać się do kobiety, która akurat miesiączkuje? Albo czy nie może mieć ona innych powodów do zdenerwowania w ciągu tych paru dni? To w oczywisty sposób jest pozbawione sensu. Czy zamiast tego możemy okazać więcej współczucia, tak jak wobec osoby, która cierpi z powodu rwy kulszowej albo migreny? To, że menstruacja pojawia się cyklicznie i generalnie jest objawem zdrowia, powoduje, że brakuje nam czasem zrozumienia dla związanej z nią niedyspozycji.
Dotychczas menstruację uznawano w miejscu pracy za temat tabu. Dziś mówi się o tym coraz głośniej – ale często w sposób, który sugeruje, że miesiączka to kolejna przeszkoda na drodze rozwoju zawodowego. To prawda?
Jest to spójne ze wspomnianym wcześniej kultem wydajności i niezawodności w pracy. Z tego samego powodu kobiety po urodzeniu dzieci często doświadczają trudności z powrotem na rynek pracy. Czują, że ich pozycja jest zagrożona. To z kolei powoduje wstrzymywanie decyzji o ciąży, decydowanie się na nią w czasie, kiedy częściej pojawiają się komplikacje, obawy przed niepowodzeniem, straceniem szansy na macierzyństwo. W skrajnej postaci pojawia się rozwarstwienie ludzi na dwie grupy – bezgranicznie oddanych pracy i zaniedbujących inne sfery życia lub własne zdrowie oraz takich, którzy cenią sobie życie poza pracą, ale trudno jest im konkurować zawodowo z tymi pierwszymi. Choć to właśnie ci pierwsi są bardziej narażeni na wypalenie zawodowe i depresję.
Mówimy o menstruacji. Zapominamy jednak, że kobiety mierzą się także z menopauzą. Ten czas w życiu kobiet często jest postrzegany równie negatywnie. Jak ocenia pan szanse na zmiany w tym zakresie, także dzięki podejściu pracodawców?
Temat menstruacji jest dla mnie symboliczny. Myślę, że istnieje potrzeba lepszego zrozumienia kondycji człowieka, w którą wpisane są chwile lub okresy gorszego samopoczucia, słabości zdarzające się zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Nie ma znaczenia, czy dotyczą one menstruacji, menopauzy, migrenowych bólów głowy, rozrostu prostaty czy zespołu jelita drażliwego. Jeżeli otoczenie wspiera nas w chwilach słabości, mamy do niego większą ochotę wracać oraz zaangażować się jeszcze bardziej, kiedy wrócą do nas siły. Mamy też więcej empatii i gotowości wspierania innych, kiedy ci znajdą się w podobnej sytuacji. Zrozumienie tej prostej zależności leży w interesie każdego pracodawcy.
Widzi pan w Polsce szansę dla inicjatyw promujących zdrowie menstruacyjne? A może dla polskiego rynku pracy na taką kampanię społeczną jest jeszcze trochę za wcześnie?
Tego typu inicjatywa ma za zadanie zmianę sposobu myślenia. Uznanie jej za przedwczesną jest pozbawione sensu. Czemu miałaby służyć, jeżeli poruszane tu tematy spotykałyby się z pełnym zrozumieniem i otwartością?