Biura bez tabu i bez stygmatyzacji miesiączki
Menstruacja to w Polsce wciąż temat tabu. Mimo że dotyczy sporej grupy pracowników. Z badań wynika, że w wieku rozrodczym jest około 26% światowej populacji i blisko połowa populacji kobiet. Oznacza to jednocześnie, że aż tak duży odsetek wszystkich ludzi ma miesiączkę. A ponieważ wiek rozrodczy wiąże się z wiekiem aktywności zawodowej, praca i okres są od siebie całkowicie zależne.
Według raportu "Bloody Problem" przygotowanego przez Founders Pledge na zlecenie Kulczyk Foundation – godne menstruowanie opiera się na czterech głównych filarach:
– dostępie do środków higienicznych
– dostępie do wody i miejsc swobodnej zmiany oraz utylizacji tych środków
– dostępie do edukacji dotyczącej menstruacji i sposobów radzenia sobie podczas okresu
– sprzyjającym środowisku
Spełnienie tych warunków jest niezwykle ważne. Dzięki nim kobieta może się czuć podczas okresu bezpiecznie, nie jest stygmatyzowana, a przede wszystkim ma możliwość godnie żyć i spełniać się na równi z mężczyznami. Na wielu płaszczyznach – także zawodowej.
Kulczyk Foundation wraz z Polską Radą Biznesu, Pracodawcami RP, Okresową Koalicją i Sukcesem Pisanym Szminką uruchomiła kampanię społeczną Cykl Kariery. To nowatorski program adresowany przede wszystkim do pracodawców, którym leży na sercu zdrowie oraz dobre samopoczucie pracowników.
Właśnie ruszyła pierwsza edycja kampanii. Czy jest potrzebna? Czy dzięki niej zmieni się postrzeganie menstruacji w naszym kraju? Jak mówić o miesiączce i kiedy o niej mówić, by nikt nie czuł się z tego powodu zawstydzony?
Te pytania skierowaliśmy do Iwony Firmanty, psycholożki, trenerki biznesu, a także właścicielki firmy szkoleniowej Human Skills i projektu Sukces Kobiety Biznesu.
Agnieszka Jarosz: Czy według pani życie zawodowe kobiet – z racji rodzenia dzieci, menstruacji, menopauzy – jest trudniejsze niż mężczyzn? Według statystyk dyskryminacja ze względu na płeć niestety wciąż ma się niestety dobrze.
Iwona Firmanty: Nie dajmy się zwariować statystykom. Zawsze na świecie i w kraju pojawiać się będzie jakaś niesprawiedliwość i dyskryminacja – czy to w traktowaniu kobiet, czy mężczyzn. Płciowa, rasowa, wiekowa. Musimy wiedzieć jedno – wszystkiego na świecie własnymi rękami nie jesteśmy w stanie zmienić, ale powinniśmy się koncentrować na tym, na co mamy wpływ.
Jeśli w firmie kobiety czują, że są traktowane dyskryminująco, chociażby z racji płci, tego, że są mamami i wracają po urlopach macierzyńskich albo mają menstruację lub menopauzę – to muszą się zastanowić, czy jest to ta właśnie firma, w której nadal chcą pracować, czy jest to sytuacja indywidulana, czy taka jest kultura organizacji pracy.
Tutaj nie pomogą nam statystyki. Kluczem jest to, że każda z nas jest autorką własnego życia. Wiadomo, jednej jest łatwiej, drugiej jest ciężej, bo jako kobiety nie dostałyśmy na start wszystkiego po równo, ale każda z nas musi podejmować niektóre decyzje samodzielnie.
Gdyby ze statystyk wyszło, że w tym sezonie najpopularniejsze są różowe swetry – to każda z nas musi odpowiedzieć sobie na pytanie – czy też zechce je nosić, jak mnóstwo innych osób, czy się temu przeciwstawić?
Jeśli mówimy o dziewczynach, które pochodzą z większych miejscowości – to jest im trochę łatwiej zrobić weryfikację miejsca pracy. Jeśli chodzi o kobiety z bardzo małych miejscowości, to jest oczywiście trudniej, ale świat pandemiczny przyniósł nam geolokalizację, czyli choćby możliwość pracy na odległość.
Jeśli więc kobieta uważa, że w danym miejscu pracy czuje się traktowana w sposób rażąco dyskryminujący – a mimo to zdecyduje się tam pozostać – to jest jej świadoma decyzja, jakkolwiek będzie ona przykra, niemiła, niesympatyczna.
Choć często na to, co się dzieje wokół nas, wpływ mają inni ludzie, to jednak każda z nas sama decyduje o tym – co chce włożyć do "swojego talerza", każda z nas może też decydować o tym, w jaki sposób traktuje nas otoczenie.
Jest pani szefową projektu Sukces Kobiety Biznesu oraz firmy Human Skills, prowadzącej szkolenia, które mają na celu wzmacnianie potencjału kobiet w biznesie. Spotkała się pani z pracodawcami, którzy wspierają kobiety w czasie menstruacji?
W wielu firmach, z którymi miałam przyjemność pracować, osoby menstruujące rzeczywiście mogą poczuć, że się o nie zatroszczono. W miejscach pracy znajdują się koszyczki z tamponami i podpaskami, a toalety są w pełni przystosowane do ich potrzeb. W działach HR są natomiast odpowiednio oddelegowane osoby, których zadaniem jest wspieranie menstruujących.
Zwykle tacy przedstawiciele są w posiadaniu apteczki ze środkami przeciwbólowymi. Jeśli jednak osoba menstruująca potrzebuje odpowiednio silnych tabletek, ponieważ ma mocne bóle, wówczas to na osobie z HR ciąży obowiązek wsparcia, a nawet poinformowania przełożonego o potrzebie wyjścia do apteki.
Spotkałam się z także z tym, że panowie są jak najbardziej uświadomieni co do potrzeb i możliwości osób menstruujących. Okazuje się bowiem, że kobieta w czasie napięcia przedmiesiączkowego może być bardziej efektywna i potrafi mocniej stawiać granice. I niejednokrotnie potrafią to docenić.
Ale też słyszałam i takie komentarze, że panie miesiączkujące wykorzystują swój naturalny cykl do wzmacniania tego momentu, twierdząc, że je wszystko boli, że "umierają", bo już nie dają rady. Wykorzystują swój stan do manipulacji i poszukiwania atencji. To nie jest już wówczas takie miłe, bo zwyczajnie męczące dla pozostałych współpracowników.
Jakie zmiany w pracy mogłyby zwiększyć wiedzę oraz świadomość na temat zdrowia menstruacyjnego. I w jaki sposób przeciwdziałać tabu? Czy potrzebne są działania edukacyjne?
Ja i moja firma poprzez prowadzenie szkoleń czy spotkań zmierzamy do tego, by uświadomić pracodawców i pracowników, że każdy z nas wyszedł na świat z łona mamy – kobiety, która też miała okres. To jest naturalny proces. Tymczasem w Polsce temat ciała nadal jest tematem tabu. Edukacja oczywiście jest niezwykle potrzebna, ale musi zaczynać się dużo wcześniej.
Jest zresztą taki moment, który nazywa się treningiem czystości, kiedy dziecko przechodzi z pieluszki na nocnik. Właśnie wtedy opiekunowie czy rodzice, jeśli w jakikolwiek sposób zanegują dokonaną czynność słowami – "fuj, kupka śmierdzi" – to później może być tak, że to dziecko będzie się wstydziło czegokolwiek, co wydala z ciała. Z kolei, jeśli mamy dziecko mające poczucie akceptacji i bezpieczeństwa, to potrafi ono bez skrępowania pokazać wszystkim, co "wyrzeźbiło" w nocniczku.
Kolejny ważny moment to czas nastoletni. Wówczas u dziewczynek np. w wieku 11, 12 czy 13 lat zaczynają pojawiać się włoski na nogach, rosną piersi, biodra stają się szersze i dostają miesiączki. Jeśli na czas nie dostały w domu wsparcia i informacji, że ich ciało będzie się zmieniać – to zamiast u rodziców, będą szukały wsparcia wśród rówieśników czy w Internecie. A w późniejszym czasie mogą się u nich uwidocznić pewne schematy zachowań, niekoniecznie pozytywnych.
Miałam kiedyś taką wyjątkową sytuację – dziewczynka dostała okresu. Nie chciała jednak o tym nikogo informować, bo wcześniej nigdy na temat miesiączki nie rozmawiała z rodzicami. Schowała więc zawiniętą i zużytą podpaskę pod poduszkę. Tymczasem jej mama (bardzo gadatliwa osoba zresztą) weszła do pokoju i ją znalazła. Niestety tak z niektórymi mamami bywa, że odwiedzają pokoje nastolatków nagminnie, choć pod żadnym pozorem nie powinny tego robić. Nastolatkowie mają bowiem swoje tajemnice i historie, które budują ich poczucie bezpieczeństwa. Dorastająca młoda osoba sama musi nauczyć się ten swój bałagan ogarniać. I nie potrzebuje do tego wścibskiego rodzica.
Kiedy wspomniana dziewczynka wróciła ze szkoły, w pokoju zastała wszystkie koleżanki mamy, które już zdążyły przy kawce omówić jej pierwszą miesiączkę i na dodatek z euforią gratulowały jej tego, że została kobietą. Nastolatka w żaden sposób nie była na to gotowa. Jej mama dopiero po kilku sesjach psychologicznych uświadomiła sobie, że niechcący zrobiła wielką szkodę dla seksualności córki. Udało nam się ułożyć tę relację. Mama okazała szacunek swojemu dziecku, wyjaśniła intencje – co ważne – zbliżyły się do siebie w wyniku szczerej komunikacji oraz akceptacji.
Podobnych historii mam bez liku. To właśnie one powodują, że w dorosłym życiu ukrywamy nasze stany, że chowamy gdzieś głęboko w domu czy torebce tampony i podpaski. Że się tego wstydzimy. Pojawia się uczucie zażenowania zamiast naturalnej otwartości. To właśnie pokazuje, że temat menstruacji wciąż jest w naszym kraju tematem niezbadanym, nie do końca zrozumianym. Na szczęście uczymy się, uświadamiamy sobie, że nasze ciało jest genialnym tworem, komunikującym nam wiele istotnych potrzeb.
Co należałoby zrobić, by osoby menstruujące nie ukrywały swojego stanu, by nie wstydziły się miesiączki i czuły się w tym czasie swobodnie w miejscu pracy?
Kluczem jest akceptacja, danie poczucia bezpieczeństwa i ewentualnie potrzebnych środków zaradczych. Kluczem jest też powołanie odpowiedniego działu lub wyznaczenie opiekuna, z którym o tego typu sytuacjach rozmawia się bez skrępowania i z szacunkiem. Ważne jest powołanie takich osób, które będą wspierać osoby menstruujące i nie będą się dziwić, że ktoś prosi o pomoc.
Dobrym rozwiązaniem są także odpowiednio przystosowane skrzyneczki czy pudełka w firmie, co miesiąc uzupełniane przez pracodawcę środkami higienicznymi – w różnych rozmiarach, różne gatunkowo i rodzajowo. Dzięki temu kobieta czuje się swobodnie. Jak już wspominaliśmy, ważne jest także odpowiednie utrzymanie w czystości i wyposażenie damskich toalet. Pracodawca powinien w taki właśnie sposób wychodzić naprzeciw osobom potrzebującym zrozumienia podczas ich trudnych dni. Dzięki temu cały jego zespół pracowniczy jest tak samo zaangażowany i efektywny.
Pracuję z różnymi firmami, bywa, że w niektórych z nich kobiety w ogóle nie miesiączkują – przez tygodnie, miesiące, a nawet lata. Dlaczego? Ze stresu. Bo organizm myśli, że jest na wojnie. Wstrzymana jest cała produkcja hormonalna, ona w żaden sposób nie jest gotowa na zajście w ciążę. Jajeczkowania nie ma, pojawiają się problemy medyczne, endometrioza, tarczyca zaczyna chorować i kobiety muszą się leczyć po to, żeby sztucznie wywołać okres. A żeby to robić, muszą bardzo długo reanimować swój organizm.
I tabuny kobiet niemogących zająć w ciążę, o czym się też głośno nie mówi, wydają ogromne pieniądze, które zarabiają w korporacjach na to, by leczyć się w klinikach niepłodności. Zgodnie z ustawą – do 40. roku życia jest dotowanie państwa, później już nie. Dojrzalsze kobiety muszą leczyć się na własny koszt. Jeden zabieg in vitro to koszt nawet ponad 20 tysięcy złotych. Wbrew pozorom pomocy potrzebują najczęściej młode panie. Mimo że są przebojowe, zabezpieczone finansowo, spełnione zawodowo – to biologia mówi im wtedy – nie zadbałaś o mnie!
Jeśli więc kobieta zaczyna miesiączkować, to sama powinna mieć szacunek do swojego ciała. Bo ono daje jej piękny sygnał, że może zostać mamą. Nieważne jest czy chce w danym momencie dzidziusia, czy jeszcze nie – ale organizm jest na to gotowy. Powinnyśmy więc kochać wszystko to, co się z nami dzieje – nawet wahania nastrojów oraz gorsze samopoczucie. Bo to wszystko to preludium do powstania nowego życia.
Dobrze więc byłoby, gdyby kobiecie przechodzącej przez różne etapy rozwoju zawodowego sprzyjała także firma – zarówno w trudnych momentach, jak i w realizacji wizji zawodowych.
Zdarza się, że komuś w pracy zabraknie artykułów higienicznych, że zapomni ich. Przegapi początek miesiączki. Do tej pory tylko koleżanka mogła poratować w takiej sytuacji. Czy środki menstruacyjne zakupione przez pracodawcę i umieszczone w ogólnodostępnym miejscu są dobrym rozwiązaniem?
Bardzo dobrym. Wspominałam już o tym, jak dobry ma to wpływ na atmosferę w firmie.
Odwołam się tutaj ponownie np. do działów personalnych. Jeśli są w nich świadome osoby, to menstruacja w miejscu pracy nie jest dla nikogo żadnym problemem.
Muszę jednak trochę skrytykować niektóre osoby menstruujące. Będąc w różnych firmach, zauważam, że toalety panów są zdecydowanie czystsze niż kobiece. I nawet jeśli te drugie są wyposażone w różne niezbędne środki higieniczne, mydła, ręczniki, a nawet woreczki na podpaski – to panie często nie przywiązują wagi do utylizowania we właściwy i dyskretny sposób zużytych podpasek i tamponów. Zapewne każda z nas widziała kosze pełne organicznych widoków. Okazuje się bowiem, że nie wszystkie panie potrafią zawinąć zużytą podpaskę w folię z nowo otwartej, więc potrzebna jest edukacja nawet w takim zakresie. A przecież wystarczy kilka sekund, by to zmienić.
Moim zdaniem w toaletach powinny pojawić się jasne instrukcje – w jakim stanie zostawiać toaletę, kiedy i z czego korzystać, jak często pobierać środki higieniczne – żeby nie dochodziło do absurdalnych sytuacji, że panie będą zaopatrywały się w firmowe podpaski dla całej rodziny.
Ma pani wrażenie, że polscy pracodawcy powinni bliżej przyjrzeć się kwestii zdrowia menstruacyjnego i rozmowy na ten temat w swoich miejscach pracy?
Jak najbardziej. Moje wieloletnie doświadczenie pozwala mi wysnuć wnioski, że brak stygmatyzacji w zespole pracowniczym, odchodzenie od stereotypów, naturalność w komunikacji budują sukcesy firmy. Pamiętajmy jednak, że jest to przede wszystkim miejsce pracy.
Wydaje mi się jednak, że konieczne są wspomniane przeze mnie wcześniej regulaminy i jasne instrukcje. Chodzi bowiem o to, żeby dobrze rozpoczęta kampania wspierania osób menstruujących nie poszła w przeciwną stronę – a mianowicie nagminnego wykorzystywania możliwości, jakie oferuje pracodawca. Wszystko powinno być realizowane z umiarem i według potrzeb, a wtedy komfort pracy stanie się wizytówką miejsca.